Nie drażnić susła – czyli sylwestrowy atak stwora

Suseł – niby spokojne zwierze. Woli pospać w kąciku, zejść z drogi, nie wdawać się w spory. Spogląda na innych z uśmiechem – raczej przyjaznym jest stworzonkiem. Może nie każdy suseł tak ma, ale ten, który siedzi we mnie na pewno. Wielkiego wysiłku potrzeba, żeby wyprowadzić go z równowagi. Czasami trafia się jednak jakiś ktoś, który usiłuje boleśnie przydepnąć susłową łapę. I wtedy ten zwierzak we mnie budzi się z głośnym wrzaskiem. A, gdy już się przebudzi diabelnie trudno nad nim zapanować.
Ta sztuka udała się właśnie pewnemu mieszkańcowi Wielkiej Brytanii.
A wszystko zaczęło się tak niewinnie. Ot – człowiek ów ściągnął moje zdjęcie, które udostępniam za darmo na stronie Stock.XCHNG. Ściągnął, i miał do tego pełne prawo. Mógł go wykorzystać na wiele różnych sposobów nie łamiąc zasad, na których je udostępniłam. Nie miał prawa zrobić tylko jednego – komercyjnie udostępniać go innym, bez pytania mnie o pozwolenie.
Zasady wykorzystania zdjęć ze strony Stock.XCHNG są bardzo jasno określone i każdy może je poznać czytając Image license agreement. Dla tych, którzy mają problemy z funkcją – czytanie ze zrozumieniem – administracja strony przygotowała łopatologiczne wyjaśnienie co wolno, a czego nie należy robi? ze zdjęciami.
Wspomniany mieszkaniec Zjednoczonego Królestwa uznał, iż jego zasady nie dotyczą. Wprowadził własne – to, co dostępne dla ogółu jest dobrem niczyim, z którym każdy może zrobić wszystko, co sobie wymyśli.
Nie dokonując żadnych zmian w moim zdjęciu udostępnił je jako tapetę na stronie multiply.com. Samo udostępnienie w ten sposób można uznać za zgodne z licencją – i nie czepiałabym się tego, że nie wspomniał, ani słowem, iż nie jest autorem. Tyle, że na tej stronie jest dodatkowa opcja umożliwiająca użycie zdjęć do radosnego ozdobienia różnych gadżetów (kubków, pocztówek i.t.p.) w celu nabycia ich drogą kupna. Funkcję tę można wyłączyć, co osobiście sprawdziłam zakładając tam konto. Nie miałam na to ochoty, jednak tylko w ten sposób mogłam sprawdzić dokąd prowadzi link “prints & gifts” pod moim zdjęciem. Wspomniany użytkownik nie wyłączył.
Postanowiłam spokojnie napisać do niego wiadomość z prośbą o dezaktywację opcji drukowania i prezentów. Oczywiście dokładnie wyjaśniłam powody swojej prośby – okraszając wiadomość linkami do oryginału zdjęcia, licencji i objaśnień do niej. W ramach okołosylwestrowego, dobrego nastroju napisałam też, że ewentualnie może umożliwić innym produkcję gadżetów z moją fotką – pod warunkiem – że dopisze pod nią informację na temat autorstwa, z linkiem do tego blogu, lub do źródła na Stock.XCHNG.
Wcześniej, kilka razy, trafiałam na podobne nadużycia dotyczące wykorzystania moich prac – i zawsze udawało mi się dojść do porozumienia z łamaczami zasad w drodze negocjacji.
Główny bohater tego wpisu okazał się mniej skory do współpracy. Odpowiedział szybko i odmownie – na dodatek w zdecydowanie niesympatycznej formie. Moją prośbę uznał za głupią. Dodał, że ściągnął to zdjęcie z zupełnie innej strony. Strony, która udostępnia wszystko za darmo i bez żadnych restrykcji. I wobec tego nie mam prawa żądać od niego jakichkolwiek zmian.
Przyznam, ze ta odpowiedź z lekka podniosła mi ciśnienie – ale mój suseł jeszcze spał spokojnie. Sprawdziłam stronę, do której podał link – faktycznie znalazłam tam swoją fotkę, plus masę innych prac i komercyjnych programów udostępnianych za darmo – klasyczny warez.
Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam napisać jeszcze jedną wiadomość. I nawet to zrobiłam – informując łagodnie, że bez względu na to skąd ściągnął moje zdjęcie – mam nadal prawa do niego i nikt nie może mi ich – ot tak – odebrać. Dodałam, że rozumiem, iż mógł nie wiedzieć, że zdjęcie ma autora (w końcu masa fotek robi się sama) – jednak teraz już wie, i powinien uszanować moje prawa.
Zanim wysłałam tę wiadomość odebrałam maila na temat komentarza na moim koncie multiply.com. Stwór postanowił zaatakować – dorwał się do zdjęcia w mojej galerii na tej stronie. Tego samego, które stanowiło “przedmiot sporu”. W komentarzu poinformował świat cały, gdzie można to zdjęcie ściągnąć zupełnie za free i w oryginalnym rozmiarze. Po czym – najwyraźniej niezadowolony z efektu – dodał kolejny komentarz o wdzięcznej treści:
Poles are THICK!
W tym momencie doznałam dziwnego uczucia powrotu do przedszkola. Moja łagodna strona natury podpowiadała – odpuść, zapomnij, szkoda czasu na taką personę. Niestety było już za późno – suseł całkiem przebudzony zaczął rzucać groźne spojrzenia, ugryzł róg monitora, podrapał klawiaturę i zakrzyknął:
– Tu nie chodzi o tę jedną, głupią fotografię – tylko o zasady.
A tych zawsze, wszędzie i często wbrew zdrowemu rozsądkowi bronię do upadłego.
I tym razem też nie odpuściłam – nie będzie jakiś brytyjski złodziejaszek pluł nam w twarz (tzn. mnie i susłowi nie będzie).
Oczywiście nie oznacza to, że postanowiłam dalej prowadzić dziecinną wojnę ze stworem. Nie jestem w stanie porozumiewać się przy pomocy pokazywania jęzora. Postanowiłam skorzystać z opcji – Report Abuse – przy moim zdjęciu w galerii delikwenta. Czyli – po prostu – klasycznie, i bez żadnych oporów donieść na złodziejaszka administratorom serwisu.
Dziarskim krokiem – z drepczącym u boku susłem – powędrowałam do miejsca składania raportu. Dotarcie do celu okazało się nieco utrudnione. Stwór zablokował mi dostęp do swojej galerii – naiwnie myśląc, że dzięki temu jej nie zobaczę. Suseł uśmiechnął się krzywo pod wąsem i zarządził wylogowanie. Oczywiście, jako zwykły gość wirtualnej przestrzeni, bez problemu dostałam się na miejsce. Stwór nawet ułatwił mi zadanie. W ramach akcji gryziemy głupią Polkę – dodał moje zdjęcie raz jeszcze – tym razem poświęcając jej całą galerię pt. Copyright?.
W komentarzach wkleił treść wiadomości, którą dostał ode mnie, swoją odpowiedź, plus zachętę do pobierania, kopiowania, drukowania, wysyłania oryginalnego zdjęcia, oraz do odwiedzania mojej strony i “powiedzenia jej jakie do kitu to zdjęcie jest” :D. Całe wystąpienie stwór zacierając ręce skwitował:
By the way she is blocked from this site….
Happy Grumpy New Year – Stupid Or What Number 759.
Po tej lekturze suseł ochoczo kliknął – Report Abuse – po czym wykorzystując moje palce dość dokładnie wyjaśnił administratorom, czym rozdrażnił go quiztimeuk (takiej wdzięcznej nazwy stwór używa).

Administratorzy szybko zareagowali na moją wiadomość – moje zdjęcie zniknęło z galerii stwora (przy okazacji podobny los spotkał inne fotki ze Stock.XCHNG). Suseł nieco się uspokoił, ale spać nie poszedł. Drepcząc i tupiąc zadeklarował, że będzie stwora obserwował. Bo suseł, gdy go ktoś rozdrażni – nie zapomina. To taka wredna strona mojej natury.

Gdyby ktoś miał ochotę zapoznać się z materiałami źródłowymi 😉 – potyczkę ze stworem (poważnym reporterem radiowym i sekretarzem organizacji dobroczynnej) utrwaliłam przy pomocy zrzutów ekranu. (uprzedzam – angielski w moim wykonaniu to lekka masakra – choć nie przypuszczam, żeby niemożność porozumienia się z panem quiztimeuk wynikała z moich braków w angielskim) – screenshot nr 1, screenshot nr 2.

2 komentarze do “Nie drażnić susła – czyli sylwestrowy atak stwora”

  1. Wystraszy?a? mnie… ciekawe co si? dzieje z moimi zdj?ciami z picasy… co prawda mam zwyczaj co lepsze podpisywa?…ale wymazanie tego podpisu nie jest znowu takie trudne….

  2. Niestety raczej nie da si? unikn?? podkradania prac, gdy udost?pniamy fotografie w ró?nych galeriach. Dla niektórych oznacza to, ?e dajemy je innym za darmo i mog? zrobi? z nimi wszystko co zechc?. Wiele osób nawet nie czyta informacji na temat licencji.
    Moja “przygoda” zacz??a si? w?a?nie od pytania, które zada?a?. Z ciekawo?ci wpisa?am w google nazw? pliku jednego z moich zdj?? (dok?adnie tak? pod jak? jest zapisane w Stock.XCHNG). W wynikach wy?wietli?a si? galeria tego go?cia, który nawet nie próbuje zatrze? ?ladów zmieniaj?c nazwy plików (podpis na zdj?ciu te? nie robi na nim wra?enia).
    Mo?esz przetestowa? moj? metod?. Cho? z drugiej strony – czego oczy nie widz?…
    Sama nie ?a?uj?, ?e po?wi?ci?am chwil? z powodu tego go?cia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pl_PLPolski
Scroll to Top